Czas: 1. lutego 1944 r., 9.15 Miejsce: Warszawa, Aleje Ujazdowskie 23 (róg Piusa XI – dziś Pięknej), obszar przylegający do pałacyku – miejsca urzędowania Kutschery (dowództwo SS i policji), dzielnica niemiecka, wielu wartowników, agentów, siedziba żandarmerii, itp. Obiekt akcji: SS-Brigadefűhrer Franz Kutschera, generał major policji, dowódca SS i policji na dystrykt warszawski Wywiad: „Rayski” (trafił na ślad Kutschery przypadkowo), „Hanka”, „Żak”, „Kama”, „Dewajtis”, potwierdzenie adresu zamieszkania Kutschery udało się uzyskać z niemieckiego urzędu kwaterunkowego Dowódca, pluton: Bronisław Pietraszewicz „Lot”, pluton I Przebieg akcji:Pierwsze wystawienie akcji odbyło się 28. stycznia, lecz pech chciał, że Kutschera nie pojawił się (zdarzało mu się to rzadko). W drugim wystawieniu rannego 28. czerwca na ulicy „Żbika” (Jan Kordulski) zastąpili „Juno” (Zbigniew Gęsicki) i „Ali” (Stanisław Huskowski). U wylotu al. Róż stoi wywiadowczyni „Kama”. Przy ulicy Chopina wywiadowczyni ucharakteryzowana na niemiecką uczennicę – „Dewajtis”. W pobliżu dowódcy akcji „Hanka” („Lot” – także I wykonawca stoi na narożniku przy Parku Ujazdowskim). Przy przystanku tramwajowym na rogu po przekątnej „Ali” – zastępca dowódcy i ubezpieczenie, „Kruszynka” (Zbigniew Poradzki) – II wykonawca, „Juno” – ubezpieczenie, „Olbrzym” (Henryk Humięcki) – ubezpieczenie i „Cichy” (Marian Senger) – ubezpieczenie. Na Piusa XI, po wschodniej stronie Alej Ujazdowskich stoi samochód „Misia” (Michał Issajewicz), który jest dodatkowo III wykonawcą. Samochody do odskoku prowadzone przez „Bruna” i „Sokoła” (Kazimierz Sott) stoją na rogu Chopina i Mokotowskiej, przodem w stronę tej drugiej. Od placu Trzech Krzyży przeszło czterdziestu SS-manów. „Kama”, a po niej „Dewajtis” przechodzą przez jezdnię, dając znak, że Opel-Admirał z Kutscherą jedzie Alejami. „Lot” zdejmuje kapelusz. Elegancki „Miś” skręca w Aleje, w stronę Belwederu i w odpowiednim momencie zjeżdża na lewą stronę jezdni. Wóz Kutschery, choć miał możliwość zjazdu na swoją lewą stronę, nie ustępuje miejsca, lekko zderza się z „Misiem” i staje. Do limuzyny z dwóch stron podbiegli „Lot” i „Kruszynka”. „Lot” strzela z pistoletu maszynowego w otwarte okno. „Kruszynka” strzela do wyskakującego z wozu kierowcy, otwiera drzwiczki wozu i puszcza serię w Kutscherę. Obaj z „Misiem” wyciągają go z wozu i „Miś” dobija go. Nie mogą znaleźć dokumentów, biorą tylko teczkę. Na ulicy piekło strzałów – z okien, z wartowni, od pl. Trzech Krzyży, z Piusa, z Alei Ujazdowskich. Ubezpieczenie („Olbrzym” przy Piusa XI, „Juno” przy Chopina, a „Cichy” między nimi) ostrzeliwuje okna, bije w mundurowych. „Ali” nie może otworzyć teczki z granatami, a była to jego jedyna broń wobec niedostarczenia odpowieniej ilości pistoletów, wobec czego wycofuje się do samochodów, które tyłem podjechały bliżej Alej. Z Wiejskiej wyłaniają się żandarmi. Pierwszy ranny został „Lot” (w brzuch), zaczął wycofywać się do samochodów, krzycząc, że akcja jest skończona, lecz nikt go nie słyszał. Rozkazu nie mógł powtórzyć „Ali”, bo już go na miejscu akcji nie było, wobec czego akcja przedłużała się niepotrzebnie. Ranny w głowę po zrewidowaniu Kutschery został „Miś”. Ranny w brzuch został „Cichy”, po nim „Olbrzym” w pierś. Ranni z „Junem” i „Kruszynką” wycofywali się do samochodów, gdy „Sokół” obrzucił Niemców granatami. „Bruno” zabrał „Kruszynkę” i „Alego”, dojechał do Krochmalnej, gdzie wszyscy oddali broń, a potem na Nowy Zjazd, gdzie pasażerowie wysiedli. „Sokół” wiezie resztę Kruczą i Zgodą na plac Bankowy, gdzie wsiada „dr Maks”. Jadą do Szpitala Maltańskiego na Senatorską. Jednak przyjęto tam tylko „Olbrzyma” i „Misia”. Mieli jechać do uprzedzonego już przez „dra Maksa” Szpitala Ujazdowskiego, jednak z powodu bliskości miejsca akcji zrezygnowano. Jadą do szpitala Przemienienia Pańskiego na Pradze, gdzie doktor praktykuje i prawie siłą umieszczają tam rannych. „Juno” i „Sokół” opuszczają szpital, bo samochód zaczyna zwracać na siebie uwagę. Podczas ich jazdy przez most Kierbedzia, zostaje on z obu stron zablokowany przez Niemców. Obaj wiedzą, że jedynym wyjściem jest Wisła, na której nie ma kry. Odwracają się w dwóch kierunkach i starannie strzelają. Gdy skończyła się amunicja, obaj rozbierają się, zawisają na poręczach i skaczą. Płyną, lecz kilkadziesiąt luf bije w nich nieustannym ogniem. Obie głowy zanurzyły się. W tym czasie szpital na Pradze zawiadomił granatową policję. Na polecenie „Pługa” „Jeremi” organizuje akcję. Był już zmrok, gdy karetka rusza w drogę. Staje przed szpitalem. Akcję od zewnątrz ubezpiecza kilku żołnierzy. Nie pozwalają wyjść nikomu z budynku. Granatowych policjantów udaje się rozbroić po cichu. „Lot” i „Cichy” są już po operacji. Po piętnastu minutach są już w karetce (załatwionej przez „Lutego”). W tej chwili, gdy karetka odjeżdża, podjeżdża do szpitala wielki wóz policji kryminalnej. Lekarz w szpitalu – szkole pielęgniarek na Chałubińskiego, którego zawiadomiła pani Stasia z sanitariatu Kedywu nie zgadza się na przyjęcie rannych wbrew wcześniejszej obietnicy. „Lot” z panią Stasią i „Dużą Zosią” jadą na Chmielną. Gdy stoją na światłach, patrol SS oświetla latarkami wnętrze sanitarki. Nic nie zauważyli. Lekarz wbrew obietnicy nie zatelefonował na Chmielną. Nie chcą tu przyjąć rannych. Po groźbie pani Stasi przyjęli ich – jednak tylko do rana. Ubezpieczenie i sanitariuszki zostają z chłopcami. Rano „Lota” odwieźli do Szpitala Wolskiego, gdzie zmarł 4. lutego. „Cichego” zawieziono do Szpitala Ujazdowskiego, gdzie go nie przyjęto, mimo iż zapewniano panią Stasię, że tak nie będzie. Szpital ten został w tej akcji zwolniony przez władze podziemne od przyjmowania rannych. Szofer zaproponował, aby pojechać do Malty. Tam przyjęto „Cichego”, który zmarł tam 6. lutego. Po zmianie przestrzelonych organów na nieuszkodzone (w karcie choroby wpisano oczywiście fikcyjny powód śmierci), obu pochowaniu na Powązkach. Pewne kłopoty od Niemców mieli potem lekarze szpitala Wolskiego, lecz udało się ich wybronić. |