Czas: 10. grudnia 1943 r., zajęcie stanowisk 8.30
Miejsce: Warszawa, Leszno 139/141
Obiekt akcji: Anton Hergl, Reichsdeutsch, Treuhändler, czyli niemiecki zarządca nad drukarniami w dystrykcie warszawskim i lubelskim, tępił przecieki papieru z drukarni (do drukarni konspiracyjnych) i odpowiedzialnych za nie Polaków
Wywiad: „Rayski”, „Krystyna”, „Janina”, później „Jagoda” i „Misia”-„Elżbieta” (Maria Borkiewicz-Benbenek)
Dowódca, pluton: „Maryla” (Stefan Pakuła), pluton III
Przebieg akcji:Pierwsze wystawienie akcji 3. grudnia rano w miejscu zamieszkania Hergla na Marszałkowskiej 3/5 nie powiodło się: Hergl tego dnia był w Lublinie, co podczas obserwacji nigdy się nie zdarzyło. Broń miały dostarczyć „Jagoda”, „Irmina” (Irmina Buszczyńska) i „Janina”. W akcji udział wziąć mieli: „Maryla”, „Madziar” (Czesław Czaki), „Hipek” (Stefan Królikowski), „Leszek” (Jerzy Jarkiewicz), „Bruno” (Bronisław Hellwig) – kierowca. Drugą akcję wystawiono przy ulicy Leszno, gdzie Hergl bywał co dzień w drukarni, jako w terenie bezpieczniejszym niż okolice Szucha. Żołnierze oczekiwali u „Dryla” na Królewskiej na telefoniczną wiadomość od „Janiny”, która przebywając na Lesznie zawiadomiła o przejeździe Hergla do drukarni. „Maryla” powiadomił „Olka”, który zastępował tu „Bruna” i „Jagodę” i wydał rozkaz do wymarszu. Na Lesznie odebrali broń od „Misi”-„Elżbiety”, „Jagody” i „Irminy”. O 13.20 wszyscy byli na stanowiskach. W pobliżu odbywała się łapanka, akcja nie została jednak odwołana. O 14.20 samochód Hergla wyjechał z bramy. „Maryla” i „Madziar” podbiegli doń i ostrzelali go, lecz nie został on zatrzymany. Widząc to „Leszek” ubezpieczający akcję, pobiegł w jego kierunku i celną serią zatrzymał go. Z auta wyskoczyli kierowca i towarzysz Hergla, ostrzeliwując się. Hergl strzelał z samochodu. Po paru oddanych do niego strzałach zsunął się na podłogę, dwaj pozostali padli na bruk. Podjechał „Olek” i „Maryla” dał sygnał wycofania się. Samochód odjechał na Twardą, gdzie żołnierze wysiedli. Łączniczki odebrały broń i wymieniły dokumenty. „Olek” odjechał do garażu. Zbyt szybkie zlikwidowanie akcji uniemożliwiło „Madziarowi” zabranie dokumentów. Wydawało się jednak, że wszyscy są mortwi bądź śmiertelnie ranni. Jednak jak się później okazało, przeżyli. Jednym z nich był dyrektor Zeitungverlag Krakau-Warschau w Generalnym Gubernatorstwie Heinz Strozyk.