Czas: 26. kwietnia 1944 r., ok. godz. 9.00 Miejsce: Warszawa, ul. Chocimska, w pobliżu koszary Luftwaffe, posterunek żandarmerii, silne oddziały wartownicze, al. Szucha Obiekt akcji: Oberstleutnant Wilhelm Rodewald, komendant Schutzpolizai (żandarmerii – policji ochronnej, porządkowej, zamiast niego Oberstleutnant Erwin Gresser, dowódca 17. pułku Schutzpolizei Wywiad i przygotowania: „Rayski”, „Żar”, później „Hanka”, „Krystyna”, ” Żak”, „Baca” Dowódca, pluton: „Mirski”, II pluton Przebieg akcji: Broń dowiozły „Kaja” i „Scarlett”. „Garbaty” (Zbigniew Gąsior), „Góral” i „Bolec” zajmują różne stanowiska na bazarze przy ul. Puławskiej. „Mirski” i „Kopeć” zatrzymują się w bramie bazaru, utrzymując łączność wzrokową z „Mają”, która stoi na rogu Chocimskiej i Kujawskiej oraz z „Bolcem”, który ma kontakt z „Garbatym” i „Góralem”. „Maja” obserwuje ul. Chocimską z kierunku ul. Willowej i utrzymuje łączność z „Hanką”, która kręci się w pobliżu rogu Chocimskiej i Olszewskiej. Ok. 8.50 „Hanka” przechodzi przez jezdnię. „Maja” zawiązuje sznurowadło. Oznacza to, że samochód po Rodewalda już zajechał. Wtedy „Mirski” zdejmuje czapkę. „Garbaty” i „Góral” udają się na róg ulic Chocimskiej i Skolimowskiej, gdzie wchodzą do sklepu. „Góral” markuje rozmowę telefoniczną, „Garbaty” obserwuje samochód „Kajtka” (Stefan Santorek), którego ruszenie jest sygnałem do zajęcia stanowisk ogniowych. „Mirski”, „Kopeć” i „Bolec” pojedynczo udają się do bramy domu na ul. Chocimskiej niedaleko ul. Skolimowskiej. Stamtąd obserwują „Maję”. Po kilku minutach przechodzi ona szybki krokiem przez jezdnię, „Mirski” daje sygnał do rozpoczęcia. Cała trójka wybiega z bramy i biegnie na przeciw samochodu Rodewalda aż do momentu zrównania się z nim. „Kopeć” otwiera ogień ciągły do kierowcy. Pistolet „Mirskiego” zaciął się, ten nie oddał ani jednego strzału, więc zamiast niego ogień otwiera biegnący z tyłu „Bolec”, który miał ubezpieczać od ul. Willowej. Wóz „Kajtka” próbuje zagrodzić drogę, wóz Rodewalda umyka jednak na lewo. „Kajtek” skręca więc w prawo, zmuszając tym Niemca do wyhamowania, którego wóz lekko uderza w wóz „Kajtka”. Ciężko ranny od „Mirskiego” szofer umyka do bramy. „Kopeć” podbiega do wozu Rodewalda, rani dłoń o rozbitą szybę i oddaje cztery strzały z colta w głowę Niemca. Ten nie zdążył użyć swego pistoletu maszynowego, gdyż ciasnota ograniczała sprawność jego ruchów. „Kopeć” nie znalazwszy dokumentów, biegnie do auta „Kajtka”, które było jedynym autem ewakuacyjnym wobec niepojawienia się samochodu „Otta” (Stanisław Gniado). Do wozu wsiadają także „Bolec” i „Mirski”. „Kajtek” podjeżdża do rogu ul. Skolimowskiej i, skręcając w ul. Słoneczną, staje za rogiem. „Góral”, który ubezpieczał od al. Puławskiej, wsiadł do samochodu, natomiast „Garbaty”, ubezpieczający od pl. Unii Lubelskiej, nadal ostrzeliwał swój odcinek i wsiadł dopiero na zawołanie „Mirskiego”. Wóz ruszył, dostając ostrzał z okien. Kula przebiła oponę. „Bolec” wyrzucił przez tylne okno garść kolców. Na ul. Spacerowej minęli terenowy wóz niemiecki z pięcioma lotnikami, którzy najprawdopodobniej stchórzyli i nie rozpoczęli pościgu. Samochód dojechał do rogu ul. Belwederskiej, gdzie stał „Pajączek”, mający w razie potrzeby otworzyć zamontowany tu szlaban zabezpieczający pojazdy przed manewrującą kolejką (odbywało się to często), której tory tu przebiegały. „Mirski” polecił „Pajączkowi” ewakuować się na własną rękę, gdyż w wozie nie było dla niego miejsca. Wóz z uczestnikami akcji również wjechał w ulicę Podchorążych, skręcając następnie w Stępińską, a następnie w Chełmską i Czerniakowską. Dojechali do ul. Mącznej, gdzie na ewentualnych rannych oczekiwał „dr Maks”, nie było jednak wozu „Bartka” (Jan Bernatowicz) do ewakuacji rannych. Tu wszyscy wysiedli, a „dr Maks” opatrzył w piwnicy rękę „Kopcia”. Następnie cała trójka (z pomocnikiem „dra Maksa” – „Zbyszkiem” (NN)) dołączyła do reszty udając się na ul. Wilanowską, gdzie wszyscy, oprócz „Zbyszka”, schronili się w lokalu oddziału, by przeczekać pościg i zamieszanie. Po akcji na wniosek „Kopcia” w każdym wozie zamontowano otwieraną tylną szybę, przez którą można było ostrzeliwać się w czasie odskoku. Jak się później okazało, rozpoznanie było błędne i zabitym Niemcem był Erwin Gresser. |